W ostatnich latach zauważalny jest szybki wzrost wartości pojedynczej szkody z OC posiadaczy pojazdów lądowych

Specjaliści porównywarki wskazują, że w latach 2014-2017 łączna wartość odszkodowań i świadczeń brutto z obowiązkowych polis komunikacyjnych wzrosła z ok 5,9 mld zł do 8,55 mld zł (+45%). Według Ubea.pl ów wzrost wynikał ze splotu dwóch czynników: rosnącej liczby szkód (+22% od 2014 r. do 2017 r.) oraz wzrostu wartości pojedynczej szkody. Średnia wartość szkody z OC ppl. wzrosła z 5841 zł w 2014 r. do 6971 zł w 2017 r. – Przy takim tempie wzrostów analizowana wartość średniej szkody najprawdopodobniej przekroczy 7000 zł w 2018 r. – mówi Paweł Kuczyński, prezes Ubea.pl.


Wzrost średniej wartości szkody komunikacyjnej o 19% w ciągu czterech lat po części jest spowodowany coraz większą przeciętną ceną polskich samochodów i rosnącymi kosztami robocizny oraz części używanych podczas naprawy. Według ekspertów porównywarki innymi czynnikami stymulującymi wzrost były wytyczne „likwidacyjne” Komisji Nadzoru Finansowego oraz orzecznictwo sądów dotyczące zadośćuczynień za szkody osobowe. – Taka sytuacja w połączeniu z ożywioną działalnością kancelarii prawnych specjalizujących się w odszkodowaniach zachęca kolejnych poszkodowanych do występowania na drogę sądową – komentuje Andrzej Prajsnar, ekspert Ubea.pl.

Zatrzymanie wzrostu wartości odszkodowań i zadośćuczynień związanych ze szkodami komunikacyjnymi w obecnych warunkach wydaje się nierealne. Wprawdzie KNF pracuje nad standaryzacją zadośćuczynień z OC komunikacyjnego, ale z drugiej strony marcowe uchwały Sądu Najwyższego dotyczące zadośćuczynień dla krewnych ofiary wypadku, która znajduje się w stanie wegetatywnym lub terminalnym, obciążą ubezpieczycieli kwotą wynoszącą co najmniej 617 mln zł (równowartością 6% składki z OC dla kierowców zebranej w 2017 r.). – Jeżeli na wokandzie będą zapadać kolejne takie rozstrzygnięcia, to zapanowanie nad wzrostem odszkodowań z OC komunikacyjnego okaże się jeszcze trudniejsze. Dodatkowy problem stanowi wzrastające zatłoczenie polskich dróg, które przekłada się na liczbę stłuczek – podsumowuje Paweł Kuczyński.